środa, 31 sierpnia 2011

Wskazówki dla nowych mieszkańców

Anglia w pięciu krokach

czyli co trzeba zrobić zaraz po przyjeździe i dlaczego musicie uzbroić się w angielski humor. 

Adres i potwierdzenie adresu przede wszystkim.
Gdy przyjeżdża się do Reading trzeba na pewno zadbać o adres. Adres jest podstawą wszystkiego. Jest tak pewnie dlatego, że nie ma tu żadnego obowiązku meldowania się w urzędzie. Trzeba po prostu mieć adres. Adres jest potrzebny do kupienia telefonu na abonament, założenia konta w banku, podpięcia stałego łącza, ubezpieczenia samochodu, zarejestrowania się u lekarza itd.

Krok 1. Wynajęcie mieszkania. Jest tu mnóstwo agencji nieruchomości i ceny są zdecydowanie niższe niż w Londynie, a formalności mniej. Cena za umeblowane dwupokojowe mieszkanie, czyli po angielsku one bedroom, to około 650 funtów miesięcznie. Można wynająć też nieumeblowane lub wejść w tzw. flatshare lub houseshare, czyli dzielić mieszkanie lub dom z innymi wynajmujący tylko pokój. Taka impreza to ok 350 funtów. Cena zależy oczywiście od okolicy. Im dalej centrum tym taniej, co wcale nie znaczy gorzej. Może i dalej do knajpy, ale bardziej zielono i spokojnie. Umowę z agencją podpisuje się na rok i nie ma tu wyjątków, ale już po 6 miesiącach można ją rozwiązać. Niestety nie wcześniej. Agencji trzeba też wpłacić kaucję równą 1,5 czynszu. W Londynie niektóre agencje wymagają do tego płatności za czynsz z góry za pół roku.
Żeby zapłacić za mieszkanie trzeba mieć konto w banku, bo agencje przyjmują tylko płatność kartą.Najlepiej byłoby zapłacić angielską kartą, żeby nie tracić na przewalutowaniu. I tu cofamy się o krok - do założenia konta! Można oczywiście zapłacić kartą polską. Wspomnę tylko jeszcze, że do opłaty za czynsz dochodzi ok 30 funtów za wodę, 20 za prąd i ok 100 podatku lokalnego, który miasto wydaje potem na straż pożarną i sprzątanie ulic. Wynajęcie mieszkanie z obejściem agencji jest trudne. Jest tu tylu obcokrajowców z niewiadomą zawartością portfela, że ludzie wolą wynajmować agencje i pozbyć się problemu niepłacących lokatorów.
Morał: mieszkacie u znajomych, gnieciecie się, lub wydajecie na mieszkanie wszystkie oszczędności, lub udało wam się wynająć tanio od osoby prywatnej pomijając usługi agencji.

Najpopularniejsze gencje mieszkaniowe w Reading: Haslams, Romans, Atlantis


Krok 0. Założenie konta w banku. Do założenia konta potrzebna jest deklaracja wpłaty 500 funtów miesięcznie. Przy założeniu, że praca w barze lub pomoc kuchenna jest płatna ok 6 funtów za godzinę, tą kwotę uzbieralibyście już po dwóch tygodniach pracy. Potrzebne jest  także potwierdzenie adresu, czyli wyciąg z banku (o ironio którego nie macie bo nie macie jeszcze konta i właśnie chcecie je założyć), rachunek np za wodę, który przychodzi na wasze nazwisko i adres (również nie macie bo nie wynajęliście jeszcze mieszkania) lub potwierdzenie z miejsca pracy. Wasz szef musi napisać, że owszem, mieszkacie pod adresem takim a takim na firmowym papierze z datą, i z taką kartką otworzą Wam konto w banku. Uff. Konto jest, będzie wyciąg z konta i będzie też jak zapłacić za mieszkanie w agencji.
Morał: mieszkacie u znajomych, załatwiacie sobie pracę i prosicie pracodawcę o potwierdzenie adresu.

Krok 2. Rachunki. Jak się ma mieszkanie i adres, jest się już właściwie pełnoprawnym obywatelem. Nie uprawnia to do żadnych zapomóg, ale człowiek może już chodzić z głową uniesioną wysoko! Przepisaniem rachunków zajmuje się zazwyczaj agencja, i są one bardzo ważne bo budują historię kredytową. Anglia jako wyspa, mimo że jest częścią Europy, ma ją głęboko w poważaniu. Jeżeli przyjechaliście tu jako dorośli ludzie po studiach i pracy z doświadczeniem w Polsce niech Wam się nie wydaje, że cokolwiek tu ono znaczy :) Prawda ta jest okrutna, ale wszystko trzeba tu budować od nowa. I doświadczenie, i zdolność kredytową. Rachunki trzeba płacić co miesiąc, regularnie, i wtedy historia kredytowa w Anglii się buduje. Nie ma tu czarnej listy. Jest tylko biała i żeby na nią wskoczyć, trzeba udowodnić, że się płaci i nie zalega. Najlepiej przez około pół roku. Do czego się to przydaje, zobaczycie w kolejnym kroku.
Morał: rachunki trzeba załatwić jak najszybciej.

Krok 3. Telefon i internet. Bez internetu teraz jak bez ręki. Niektóre firmy zatrudniają tylko przez internet.
Wizyta u dostawcy łącza po przedstawieniu oferty jest związana z pytaniem o potwierdzenie adresu. Macie już wyciąg z banku ( na który czekaliście tydzień, bo przysyłają go pocztą i wydruk z sieci się nie liczy) i dumnie przedkładacie go pracownikowi. Okazuje się wtedy, że wyciąg jest ok, ale nie do końca bo regulamin np Orange mówi, że na wyciągu musi być conajmniej 5 transakcji. Co więcej potrzebują również potwierdzenie adresu nie bankowe, np rachunek za wodę lub prąd, lub rachunek za internet lub telefon od innego providera. Tak, to humor angielski. Jak byście mieli takie potwierdzenie to by was tu nie było! Jest jeszcze jedna możliwość: zrobią credit check. Do tego trzeba mieć kartę płatniczą. Ale nawet jeśli już czekaliście dwa tygodnie aż przyślą ją z banku, to możecie być pewni, że wasza karta tego testu nie przejdzie, bo nie macie historii kredytowej w Anglii. Przecież nie zapłaciliście jeszcze rachunków.  
Morał: kupujecie kartę pre-paid w tesco i korzystacie z wolnego łącza, która po obejrzeniu kilku filmów pozwala wam po godzinie 16 tylko oglądać strony i ściągać pocztę. 

Krok 4. Wizyta u lekarza. Ponieważ angielska pogoda nie przypada do gustu, ciągle pada i wieje i zimno w nocy, bo tutejsze ogrzewanie działa najczęściej w nocnej taryfie i akumulacyjne piece grzeją cały dzień po naładowaniu w nocy, dostajecie kataru. Najlepszym sposobem jest leczenie się samodzielne, gripexami i rutinoscorbinem. Bo żeby iść do lekarza, trzeba się zarejestrować i nie pomoże smarkanie pani w okienko. Rejestracja wymaga przyniesienia paszportu, potwierdzenia adresu czyli rachunku albo wyciągu z konta bankowego i czekania około 14 dni. Potem każda wizyta będzie umawiana już bezproblemowo. Są plusy i minusy angielskiej służby zdrowia. Plus: jest za darmo dla wszystkich. Minus: lekarze raczej współczują niż leczą :) Ważne: lekarz nazywa się tu GP i nie można go pominąć, nawet gdy chce się porady u specjalisty.
Morał: Rejestrujecie się w przychodni, gdy jesteście jeszcze zdrowi, a przy każdej wizycie w Polsce załatwiacie potrzebne badania, żeby nie leczyć się tu.

Adresy darmowych przychodni NHS: Przychodnie i GP

Krok 5. Samochód i ubezpieczenie. Samochody w Anglii są tanie. Zwłaszcza te używane. Nie wiem czemu tak jest. Może mają kierownicę po stronie, która pasuje tylko na angielskie drogi, a może to taktyka producentów. Używane samochody nie sprzedałyby się gdyby nie cena, a imigrantów jest tylu, że szkoda byłoby na nich nie zarobić. Żeby kupić samochód trzeba mieć kartę płatniczą. Credit check przechodzi bez problemów. Jak widać niektóre firmy sprawdzają tylko adres, inne finanse. Samochód łatwo kupić. Gorzej z ubezpieczeniem, które uwarunkowane jest tu prawie wszystkim. Wysokość miesięcznej opłaty zależy od:
- rocznika samochodu
- miejsca jego parkowania (różne dzielnice, różny współczynnik kradzieży)
- pojemności silnika
- tysiąca innych rzeczy i 
- kierowców. Kierowcy to moja ulubiona część ubezpieczenia. Ważna jest płeć, zawód i stan matrymonialny. Najwięcej płacą single mężczyźni, a najmniej dzieciate kobiety. Nawet kobieta singiel, którą dodacie do ubezpieczenia obniży jego kwotę. I uwaga: zniżki z Polski są respektowane, ale tylko gdy samochód w Polsce został już wyrejestrowany i nie ma w ubezpieczeniu waszego nazwiska.
Morał: do ubezpieczenia wpisujecie swoją dziewczynę i płacicie taniej :)

Wyszukiwarka firm ubezpieczeniowych: Money Supermatket

Może macie jakieś pytania, to chętnie podpowiem co nieco.






sobota, 27 sierpnia 2011

Festiwal w Reading

Wydarzeniem, które najbardziej przyciąga ludzi do Reading jest festiwal rockowy, który odbywa się co roku na przełomie sierpnia i września. Hitem tegorocznego festiwalu jest Offspring

Festiwal w Reading


Na kilka dni przed Festiwalem miasto zalewają kampowicze w kaloszach z piwem w ręku. Mieszkają na polu namiotowym i delektują się muzyką. Bilety na festiwal to ok 100 funtów za jeden dzień.


wtorek, 23 sierpnia 2011

Obserwując Brytyjczyków

Książka, która powinien przeczytać każdy przyjeżdżający na dłużej do Anglii, to nie przewodnik turystyczny, ale "Watching the English" pióra Kate Fox. Ta analiza społeczna i psychologiczna Anglików pomoże ominąć błędy, które nieświadomy Europejczyk z kontynentu popełni z całą pewnością. Bo kto z nas nie wyciągnie ręki na powitanie, nie przedstawi się z imienia, czy nie zapyta wprost o zawód swojego rozmówcy, zagajając rozmowę. Z Anglikami tak się nie postępuje. Takie zachowanie, które dla nas jest naturalne, dla nich okazuje się dziwne i może spotkać się z brakiem przychylności. Po prostu popatrzą na nas jak na świrów i dalsza rozmowa będzie dużo trudniejsza. Oto rady, wskazówki i charakterystyka angielskiego narodu:

- How do you do? To zdanie nie powinno mieć na końcu znaku zapytania. Właściwie używają go już tylko wyższe kręgi, i na codzień rzadko się słyszy to sformułowanie. Jeżeli już ktoś zada nam to pytanie, nie odpowiadajmy inaczej jak: How do you do? I idźmy dalej nie czekając na odpowiedź. To tak jakby powiedzieć: - Cześć, - Cześć, i tyle nas widzieli :)

- Rozmowy o pogodzie. Anglia nie szczyci się pogodą zbytnio wykwintną. Pada, wieje i nawet jeśli aktualnie nie ma chmur, to możecie być pewni, że wiatr jest w stanie przywiać je w 15 minut. I Anglicy właśnie o pogodzie lubią rozmawiać, nawet z nieznajomymi i tak zaczynają rozmowę: - It's cold today, isn't it? To znaczy: Porozmawiamy chwilę? I nie można przejść do sedna - dokąd jedziesz, jak się nazywasz, gdzie pracujesz... Trzeba o pogodzie. Nie ma innego wyjścia!

- Poznawanie ludzi na okrętkę. Na przyjęciu, po rozmowie o pogodzie, przychodzi czas na pytania tropiące: Ale korki są w mieście, a pan dojeżdża do pracy? I to jest pytanie o zawód. Rozmówca więc powinien odpowiedzieć: Tak, pracuję w szpitalu więc dojeżdżam. Nie można odpowiedzieć o korkach lub samochodzie, gdyż zbyt długie unikanie odpowiedzi na top zakamuflowane pytanie zostanie uznane za niegrzeczne.

- Podawanie ręki. Tego powitania nie używa się na wyspach. Czasem całuje się w policzek, ale to raczej zwyczaj bardziej francuski (cmok cmok w oba policzki). Jeśli marzycie o przyjści u do pracy i podaniu kolegom dłoni na dzień dobry - zapomnijcie! Ten gest stosują tylko przyjaciele i to też nie zawsze. Wyciągnięta dłoń wywoła u nich chwilę zastanowienia, i jak już podadzą wam dłoń, i tak wywołają u was myśl: a może mnie nie lubi... więc lepiej tego nie robić.

cdn